wtorek, 15 listopada 2011

...czas zaległości nadrobić troszeczkę...

No dobra. Dawno nie pisałam, bo właściwie nie było o czym pisać. Chociaż z drugiej strony patrząc to właściwie wydarzyło się tyle, iż nie wiadomo było od czego zacząć, czym wyśrodkować a na czym zakończyć. Upłynęło trochę czasu i wszystko się poukładało w mojej głowie i w życiu, więc teraz można to przelać na posta.

Po pierwsze: Dziecię :)
Temat-rzeka. Maluch nasz kochany rośnie jak na drożdżach. Serio! Czasami się zastanawiam czy jakieś krasnoludki-ufoludki mu tych drożdży do mleka nie dodają... Codziennie zaskakuje mnie nowymi umiejętnościami, które właściwie pojawiają się znikąd. Rzecz w tym, że niby dziecko uczy się przez naśladownictwo. No ale niby kogo on naśladuje? Dzisiaj na przykład obudził się Maluch z umiejętnością klaskania w dłonie. I od kogo się nauczył? hę? Poza tym sam stoi! SAM! Nie podtrzymuje się, nie podpiera! Wygląda na to, że niebawem zacznie chodzić (o losie!). Będą mi musieli podłączyć na stałe chyba jakąś kroplówkę z dopalaczami żebym za nim nadążyła, biorąc pod uwagę fakt, że w nocy to On pospać nie daje. Taki urok bycia matką! :)
Kocham tego Malca! :)

Po drugie: Własne M.
Okazuje się, że będzie to całkiem fajne M. Pokoje trzy (jeden z aneksem kuchennym), więc w sam raz jak dla nas. Maluch swój kąt będzie miał wreszcie. Znaczy się, że czas go wyprowadzić z naszej sypialni! Na szczęście nie mamy problemu z wyprowadzaniem malca z naszego łóżka. Dziecię bardzo wcześnie zrozumiało, że rodzice potrzebują nieco prywatności i bez problemu śpi w swoim łóżeczku.
Wracając do tematu. Powoli myślimy o urządzaniu tego wszystkiego. No i o tym skąd brać kasę :/ Na szczęście nie jesteśmy na łasce banków. Z kredytem, z jednej pensji raczej ciężko by było. Ale zapożyczyć się i tak musimy. Ratunek? Babcia! :) "Po co bank ma na mnie zarabiać skoro wam się pieniądze przydadzą?!" Ehh... Kurcze. Żałuję tylko, że to nasze wymarzone M będzie tak daleko od Niej... :(

Przy okazji tematu "Własne M." nie obyło się bez awantur. Z grubsza rzecz opisując. Pan Mąż, jakiś tydzień po podpisaniu umowy wstępnej (po długich namowach) poszedł wreszcie uświadomić swoich Rodzicieli, że nabywamy drogą kupna mieszkanie. Nie w Buku. Wchodzi do pokoju. Mówi: "Kupujemy mieszkanie,podpisaliśmy już umowę."
Pani Matka: "Bo ona mi dziecka nie daje!!! Ty nawet nie wiesz co ja przeżywam!!!" i tak dalej, i tak dalej...
Jakby się jeszcze tym dzieckiem interesowała... Ale to już inna historia. Najciekawszy wątek tego wieczoru, to jeden tekst a właściwie żądanie, które mnie powaliło. Pani Matka: "Nie życzę sobie, żebyś chodziła po domu i rozmawiała przez telefon (dodajmy, że chodzi o mój telefon komórkowy). Zwłaszcza ze swoją babcią!!!". Że KU*WA co proszę? Ja mam nie rozmawiać ze swoją Babcią?! Kogoś tu już doszczętnie pogrzało! Powodem tego absurdalnego żądania jest fakt, że "za ładnie" się do Babciuchny swojej odnoszę, a do Teściowej nie. Na ładne słowa trzeba sobie zasłużyć!!! 

Po trzecie: Pan Mąż.
Przez to całe jego studiowanie się pokomplikowało wszystko! Nie mamy żadnego wolnego weekendu prawie, nie pamiętam kiedy ostatnio spędziliśmy razem wieczór a nawet noc (tak, tak! NOC! Pan Mąż namiętnie emigruje spać do drugiego pokoju, bo Mały w nocy się budzi). Najlepsze jest to, że jak już mamy okazję spędzić razem wieczór, to niestety żona przegrywa z Grami On Line. I jak tu się później nie wściekać? Przecież cholery można dostać!

To tak w skrócie. Obiecuję pisać częściej...się postaram przynajmniej. Bo, nie powiem, chociaż tak mogę się trochę wygadać i pomarudzić.

1 komentarz:

  1. No nareszcie! :) no i cieszę się z tego własnego M :) cudownie :):)

    OdpowiedzUsuń